poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział I; Christmas time


~ Anglia; Manchester, 20. XII. 2030r. ~ 

W samotności pokonywała zaśnieżone ulice Manchesteru. Obserwowała szczęśliwe rodziny, które w pośpiechu dokańczały ostatnie przygotowania do świąt. Przed chwilą potrącił ją mężczyzna, niosący na ramieniu niewielką choinkę, pod nogami zaplątał jej się głodny czarno-biały kot i jakieś dziecko rzuciło w nią śnieżką, po czym życzyło wesołych świąt.
Wszystko super, tylko dlaczego nikt nie rozumie, że dla niej święta nie istnieją? Dlaczego wszyscy ludzie, których spotyka, zakładają na twarze maski uśmiechu i rzucają w swoim kierunku mało szczere "wesołych świąt"?
Owszem, obchodziła święta, ale tylko ze względu na tatę. Straciła całą wiarę, będąc jeszcze małą dziewczynką. Najpierw razem z tatą wyjechała tu, do Manchesteru, po trzech latkach jej biologiczna matka o niej zapomniała, chłopak, z którym była, zostawił ją dla córki Wayne'a Rooney, trzy lata temu zmarła jej babcia, a jej najlepsza przyjaciółka - Shontelle, popełniła samobójstwo pół roku temu. Była ona jej jedynym wsparciem w tym przeklętym mieście. Nienawidziła tego miejsca, chciała uciec, ale jednak coś ją tu trzymało.. tata. Człowiek, który oddał jej całe serce, który podczas swojej kariery w United, dedykował każdą strzeloną bramkę, jedyny facet, któremu mogła zaufać. Obiecała sobie jednak, że wyjedzie do Włoch, a konkretnie do Mediolanu. Była tam niejednokrotnie i zakochała się w tym mieście. Zabierze ze sobą tatę i będą żyli długo i szczęśliwie, we dwoje - nikt więcej. 
Spojrzała w lewo i ujrzała ludzi, którzy wychodzili z kościoła po wieczornym nabożeństwie. Schowała ręce do kieszeni i szła dalej.
"Boga nie ma".
Dla niej nie istniał, nie wierzyła w nic, nie miała zasad, liczyła się tylko ona i jej idea. Przecież, gdyby istniał, nie spotkałoby ją i jej ojca tyle zła.
Stanęła na rozwidleniu dróg i zastanawiała się którędy dalej iść. W lewo, gdzie podąża tłum fałszywych chrześcijan, czy w prawo, gdzie znajduje się most, na którym podejmowała swoje życiowe decyzje. Wybór nie był tak trudny, jakby się wydawało. Przeszła po drewnianym moście i spojrzała w dół. Pod nią znajdowało się zamarznięte jezioro. Niestety, przysłonięte śniegiem. Podniosła wzrok i spojrzała przed siebie, obserwując ludzi, który wybrali się na spacer.

~ * ~ 

Fałszywy chrześcijanin?
Nie. Milan od małego wychowywany był wierze i uczestnictwo w niedzielnym nabożeństwie było dla niego rzeczą świętą.
Kim jest Milan? Synem Gerarda Pique i Shakiry.
Co robi w Manchesterze? Tak jak ojciec przed laty, został wypożyczony z Barcelony do United.
Nie podobało mu się miasto, było ono totalnym przeciwieństwem wiecznie słonecznej Barcelony.
Założył rękawiczki na dłonie i spacerkiem wracał do swojego mieszkania, niedaleko Old Trafford. Jednak gwałtownie się zatrzymał i zawiesił wzrok na drobnej postaci na moście. Nie dostrzegał jej twarzy, dzieliła ich zbyt duża odległość. Jednak coś ciągnęło go do dziewczyny i nie myślał o niczym innym, jak o zamianie paru zdań z brunetką.
Nie wiedział jak zagadać, o co zapytać i jak się zachować. Tak naprawdę nie zna tej dziewczyny i może jej się nie spodobać, że zawraca jej głowę.
Gdy stał już niedaleko brunetki, ta odwróciła się i na niego spojrzała. Nie wiedzieli dlaczego bez żadnej krępacji patrzą sobie w oczy. Nie rozumieli, dlaczego dla ich obu owe zachowanie jest jak najbardziej naturalne. Jedno było pewne - coś, co oboje mieli w oczach, bardzo ich do siebie pociągało i powodowało, że cały otaczający świat przestawał istnieć. Lia uśmiechnęła się, czym trochę zawstydziła Milana, który niemal natychmiast spuścił wzrok.
- W czymś panu pomóc? - zapytała, z nieschodzącym z ust uśmiechem. Milan ponownie spojrzał jej w oczy i zbierał się do odpowiedzi.
- Nie.. tylko.. zgubiłem się - Lia spojrzała na chłopaka z zapytaniem, a ten ze zmieszaniem podrapał się po głowie. - od niedawna mieszkam w Manchesterze i zapomniałem drogi powrotnej do mieszkania.
- Jak powiesz mi w jakiej mieszkasz dzielnicy, to powiem Ci jak się tam dostać.
- Mieszkam obok Old Trafford.
- To niedaleko. - dziewczyna stanęła na poręczy mostu i wskazała palcem wskazującym na kościół. - wystarczy obejść kościół i iść prosto.. stadion rzuci Ci się w oczy. - Milan uśmiechnął się i podziękował, następnie podchodząc do Lii i opierając się o poręcz mostu.
- Tak naprawdę to wcale się nie zgubiłeś, prawda? - nieśmiało się uśmiechnęła, spuszczając wzrok na swoje buty i wywołując u Milana nerwowy śmiech.
- Przejrzałaś mnie. - Oboje się zaśmiali i ponownie na siebie spojrzeli. - jestem Milan.. a ty?
- Lia. - uśmiechnęła się i uścisnęła wyciągniętą przez Hiszpana dłoń. - wspominałeś, że mieszkasz tu od niedawna?
- Zgadza się, mieszkam tu od tygodnia.
- W takim razie, co sprowadza Cię do takiego koszmarnego miejsca, jakim jest Manchester? - Milan zaśmiał się, ale gdy dostrzegł powagę na twarzy dziewczyny, nerwowo odchrząknął i skupił się na odpowiedzi.
- Jestem piłkarzem, zostałem wypożyczony z Barcelony do United.
- Na jakiej grasz pozycji?
- Tak jak mój tata, czyli na stoperze. - Lia uważnie przyjrzała się Milanowi i powoli zaczynała łączyć fakty.
- Czekaj.. Jesteś Hiszpanem, grałeś w FC Barcelonie, a Twój tata grał na pozycji stopera?
- Zgadza się. - zapanowała chwila ciszy, z której Milan nic nie rozumiał.
- Jesteś synem Gerarda Pique? Wiem, że to może wydawać się głupie, ale jesteś bardzo do niego podobny. - delikatnie się uśmiechnęła i ponownie zajęła się wrzucaniem śniegu do jeziora.
- Tyle, że.. - Milan podrapał się po głowie i poczuł na sobie wzrok dziewczyny. - Gerard Pique jest moim tatą.  - Lia zaniemówiła i tępo wpatrywała się w chłopaka. Już rozumiała, dlaczego nie potrafiła oderwać wzroku od jego spojrzenia, dlaczego patrzenie w te oczy było takie naturalne.
- To powiem Ci, że to nie jest nasze pierwsze spotkanie.
- Co masz na myśli?
- Skup się. - Lia złapała Milana za rękę i pociągnął na jedną z odśnieżonych ławek niedaleko mostu. - Nazywam się Lia Fabregas. - szeroko się uśmiechnęła i czekała na reakcję swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Nie wierzę. - Milan po chwili zaczął się śmiać i nie wiedząc dlaczego przytulił Lię, która nie miała nic przeciwko i odwzajemniła uścisk, razem się śmiejąc.
- Ile to minęło lat?
- Z dwanaście. - zrobiła smutną minę i podniosła się z ławki. - przejdziemy się? Jest strasznie zimno, a musimy porozmawiać!
- Oczywiście! Służę ramieniem. - Lia zaśmiała się i skorzystała z propozycji przyjaciela. - opowiadaj, jak tam przygotowania do świąt?
- Tata od tygodnia o tym gada, a mi się te święta przejadły.
- Jak mogły przejeść Ci się święta? Przecież to taki magiczny czas.
- Co masz na myśli, mówiąc 'magiczny'?
- Bóg się rodzi..
- Boga nie ma. - weszła mu w słowo i zapanowała chwila ciszy, po której Milan bacznie przyglądał się Lii.
- Nie wierzysz w Boga?
- Zwątpiłam. - odpowiedziała bez ogródek, przybierając poważny ton i wyraz twarzy. - za dużo złego wydarzyło się w moim życiu, by móc spokojnie wierzyć w Jego istnienie. Obchodzę święta tylko ze względu na tatę, jak dla mnie, Boże Narodzenie, to zwykły dzień w ciągu roku.
- On istnieje.
- Milan.. nie wiedzieliśmy się dwanaście lat, naprawdę musimy poruszać taki drażliwy temat, jakim jest istnienie Boga? Nie wierzę i koniec. Nie zmienisz tego, nikt tego nie zmieni. - ponownie między dwójką przyjaciół zapanowała cisza, która z każdą sekundą stawała się bardziej napięta. - muszę lecieć, tata pewnie się martwi. - Lia puściła ramię przyjaciela i spojrzała mu w oczy. - trzymaj się Milan, do zobaczenia. - Hiszpan nic nie odpowiedział. Stał w miejscu i odprowadzał w wzrokiem swoją przyjaciółkę. Zastanawiał się co wydarzyło się złego w jej życiu, że przestała wierzyć. Postawił sobie za cel, że dowie się o jej przeszłości i pomoże znowu uwierzyć.
To nie była tylko przyjaciółka, to był ktoś, kto mógł być istotnym fragmentem jego szczęścia.

_______________________________________

Jest jedynaczka :) taki średni :')
Na dwójeczkę zapraszam w czwartek :)

Do następnego! ;*

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Manchester? Tego się nie spodziewałam. Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo pozytywnie sie zapowiada! Świetny! Czekam na następny ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadania wciągają mnie totalnie. Uwielbiam, naprawdę! ❤😚

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne *o* nie spodziewałam się takiej sytuacji
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie że to tak przeskoczyło :D Wgl boski rozdział, taki pouczający :) Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się ciekawie! <3 I nie spodziewałam się, że spotka tam syna Pique. ;d
    Jest super, czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  7. czuję romans xd jak ojcowie normalnie :D
    a Daniella, uh DDDD:
    taki rozdział trochę... religijny, hehe xd mimo fajny i przyjemny!
    czekam na kolejny<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda ze ona nie rozwazala skoczenia z mostu, byłoby bardziej dramatic XD

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo ciekawie się zaczyna, czekam na dalsze rozwinięcie akcji, informuj mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Religion, religion wszędzie :D święta wszędzie -,-
    super <3
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń